Słowo Prezesa LV

SŁOWO PREZESA LV

Drodzy p.t. Członkowie i Sympatycy „Grupy Opty”
Stowarzyszenia im. Lecha Wierusza
w Świebodzinie.

XXXIX Zlot naszego Stowarzyszenia odbywający się pod hasłem:  Z „Grupą Opty” we Lwowie przechodzi już do historii.

Zupełnie świadomie piszę „przechodzi”, gdyż we wszystkich domach pt. Uczestników zlotowego spotkania trwają jeszcze prace nad obróbką zdjęć oraz płyną opowieści o zwiedzanych miejscach. Tekst ten piszę 21.09. 2013 r. o godz. 17.00, czyli w wolne sobotnie popołudnie.

Ponieważ upłynęło już kilka dni od zlotu pozwolę sobie na sformułowanie pewnych refleksji podsumowujących nasze spotkanie, już tak na spokojno, bez zbyt gorących emocji.

Sądzę, że wszystko co nas otacza odbierać i opisać można w bardzo różny sposób, – w sądzie ilu świadków, tyle wersji tego samego wydarzenia. Istotą sprawy jest nastawienie.
Wybierając komandora oddajemy w jego ręce ułożenie programu, tylko czasami wcześniej udaje się pewne sprawy konsultować; ale w przypadku wielu możliwości zawsze jest rezygnacja z czegoś, dla czegoś. Wyjazd do Lwowa był specyficzny, szczególnie poprzez „zwyczaje” tam panujące, stąd konieczność aktywnego ale dyskretnego działania pilota.
Ja biję duże brawa, bo nigdzie nie traciliśmy zbędnego czasu, a moglibyśmy tracić długie godziny.
Inna analogia: są wielcy dyrygenci, czujący frazy każdego z instrumentów, oni porywają orkiestrę, – ale są i tacy, którzy dyrygują i poszczególni muzycy muszą wnikliwie śledzić batutę, by nie było pomyłki i opóźnień. Przyznaję, że w pewnym momencie też się zagapiłem.
Ogólnie najważniejsze jest poczucie jedności, otwartość i pozytywne nastawienie, bez postaw roszczeniowych, a już postawa: „płacę to wymagam”  w naszym środowisku jest niedopuszczalna. Doprowadzić to może do stanu, że nie będzie „frajerów” na organizację zlotu i funkcję komandora.
Mam w pamięci wspaniały wspólny wyjazd do Ziemi Świętej, – bez pomocy Grupy, nie tylko dla mnie osobiście, byłby on niemożliwy. Ale można sprawdzić w zapisie kronikarskim: nie było pierwszego noclegu, inny wypadł w stajence (zaskakująco na wyższym poziomie, a mogło być inaczej), były śniadania i – dopiero obiadokolacja, o brak kawy nikt nie pomstował, nie widzieliśmy dokąd jedziemy etc. .. i było cudownie!!!
Ja wiem, wszyscy jesteśmy już starsi o te drobne 39 lat od naszego startu w rejs z OPTY ale czy nie zagubiliśmy po drodze naszego jachtu?
Lwów mnie oczarował. Wagner cudowny. Dzięki za niedosyt. Cieszę się, że moje marzenie się spełniło, bo wiecie, że konsekwentnie do tego wyjazdu dążyłem. A jakby powiedział klasyk: „Plusy dodatnie zdecydowanie likwidują plusy ujemne” i tak trzymajmy.
Jeszcze napomknę o Caritasie w Myczkowcach; było 20 miejsc rezerwowanych, resztę wzięła na siebie Marylka, – ten dodatkowy pokój otrzymaliśmy w ostatniej chwili, wiedząc, że wstać musimy o 3 nad ranem i wieczoru nie będzie, pozostaliśmy w Orelcu, jak było wcześniej rozplanowane. Powrotna kolacja nie mogła być zamówiona, gdyż nikt nie przyjąłby zamówienia na niewiadomą godzinę.
Napomknę jeszcze, że do kroniki wpisało, lub podpisało się 11 uczestników, – no z nami 13!
Melduję też, że pozostający na niedzielny wieczór Zlotowicze prześpiewali cały śpiewniczek.
Marylko!  Serdecznie dziękujemy za umożliwienie nam odbycia Zlotu Opty we Lwowie!

Ahoj przygodo! O następnym zlocie w kolejnym słowie.
21.09.2013r.
Andrzej Medyński