Ryszard Anyszko -” A teraz się odzywam, „pękam” po przełaskim zjeździe”
Kochani!
Na tej stronie byłem od samego początku ale w pewnym momencie zamilkłem i przeniosłem się do fb. Zamilkłem z dwóch powodów. Drugi powód przemilczę a pierwszy i najważniejszy jest ten, że wyszedłem przed szereg, stałem się tu jedynym przedstawicielem przecież bardzo licznego personelu sanatoryjnego. Nie chciałem byście myśleli, że chcę uchodzić przed Wami za ważniejszego od innych moich współpracowników tylko dlatego, że umiem posłużyć się myszką.
A teraz się odzywam, „pękam” po przełaskim zjeździe. Choć od września do grudnia czas było ochłonąć z wrażeń, mnie się nie udało, w mojej głowie wciąż kłębowisko różnych myśli, wiele nazwisk Waszych i Tych, którzy dla Was pracowali a wśród nich przede wszystkim Tych, którzy na zawsze odeszli.
W Przełazach zobaczyłem liczną gromadę radosnych, uśmiechniętych ludzi, którzy zjechali z całego kraju żeby się spotkać, pobyć z sobą, porozmawiać i powspominać pobyt w naszym sanatorium. Byli i są nadal, może nawet pod ciężarem lat -jak w moim przypadku – bardziej fizycznie niepełnosprawni. A tak dobrze sobie radzą w życiu, świetnie funkcjonują z korzyścią dla siebie i bliskich a także dla innych ludzi, są potrzebni i mają tego poczucie. Nie muszę się domyślać, ja wiem jak to osiągnęli. Mają życiową stabilizację bo zaakceptowali siebie ze wszystkimi swoimi słabościami i niedostatkami (a kto ich nie ma), uwierzyli w swoje możliwości – na które stan fizyczny nie ma decydującego znaczenia – i podjęli pracę nad sobą, nad przezwyciężaniem trudności i wytrwale szukali swego miejsca w życiu. No i znaleźli!
A kiedy mówicie że pobyt w sanatorium Wam pomógł to macie rację. Obok bardzo trudnych
i bolesnych (przez to mocno utrwalonych w pamięci ) operacji i zabiegów medycznych, fizykalnych, protezowania i aparatowania (brzydkie określenia) dzięki wysiłkom całego personelu, nie tylko medyczno-pedagogicznego znaleźliście szansę pełnej aktywności fizycznej i psychicznej. A właśnie wszechstronna aktywność to cała tajemnica i bezwzględny warunek skutecznego rozwoju osobistego a my -Wasi opiekunowie mieliśmy pełną tego świadomość.
Przez ciągłe ćwiczenia i doskonalenie samoobsługi w każdych warunkach, w zakładzie i poza nim, w mieście i w terenie, przez ciągłe podnoszenie sprawności ruchowej w bloku usprawniania na salach ćwiczeń, na basenie ale także na bliższych i dalszych wycieczkach, na obozach harcerskich.
Personel, zwłaszcza pedagogiczny bardzo się starał łączyć aktywność fizyczną z aktywnością psychiczną i umysłową. Lekcje, różne zajęcia pozalekcyjne, liczne imprezy artystyczne połączone z występowaniem na scenie także w pozycji leżącej na „tramwaju” pozwalały być aktywnym we wszelkich możliwych formach a to prowadzić miało do rozwoju wszechstronnych zainteresowań, odkrywania swoich możliwości, dodawało pewności siebie i ułatwiało relacje z innymi.
Służył Wam bardzo liczny personel (pamiętam, że z administracją i służbami pomocniczymi liczył ponad 220 osób) a wszyscy jego członkowie bez względu na rangę i zajmowaną pozycję „leczyli” jak mogli najlepiej.
Dlaczego ja to piszę, przecież Wy to wszystko wiecie? Stary już jestem i ta wypowiedź bardziej mnie niż Wam była potrzebna.
I jeszcze jedno, po pobycie w dzisiejszym LORO ( po ponad 20 latach ) i po tym co zobaczyłem i co usłyszałem zrobiło mi się – może nie uwierzycie- bardzo smutno. Wiem ale nie powiem dlaczego.
Serdecznie pozdrawiam wszystkich Naszych Sanatoryjnych, tych którzy byli w Przełazach i Tych, którzy z różnych względów nie byli ale będą na kolejnych zjazdach.
Wesołych Świąt i Szczęśliwego Nowego Roku.
Ryszard Anyszko
Świebodzin
email: ranyszko
2014-12-07